Łukasz i Paweł na Drodze Skłodowskiego (Kopa Spadowa)

W dniach 12 – 15 sierpnia 2017 roku dwóch naszych klubowych kolegów Łukasz Watrak i Paweł Puchacz zrobiło Drogę Skłodowskiego na Kopie Spadowej. Niestety ze względu na kiepską pogodę pozostałych zaplanowanych na ten wyjazd projektów nie udało im się zakończyć. Zapraszamy do przeczytania relacji Łukasza, w której zawarł wiele istotnych informacji, przydatnych dla każdego kto planuje wybrać się na tą drogę.

“W dniach 12 – 15 sierpnia wraz z Pawłem Puchaczem planowaliśmy zrobić 2-3 drogi wspinaczkowe w rejonie Morskiego Oka, w zależności od pogody i zapasu sił. Plan był taki aby w sobotę 12 sierpnia dotrzeć w okolicy 22-ej do Szałasisk (sobota miała być deszczowa, wypogodzić miało się od niedzieli) i następnego dnia zacząć łojenie. Niestety ku zdziwieniu wszystkich na taborze niedzielny poranek przywitał nas deszczem. Zawiodły wszystkie prognozy pogody, tak że padało aż do 15-ej. Kilka zespołów wybrało się podczas deszczu na Zamarłą oraz Mnicha natomiast my dla bezpieczeństwa uznaliśmy, że lepiej poczekać i zostawić siły na nasz główny cel czyli Skłodowskiego na Kopie Spadowej. Tego dnia zrobiliśmy tylko przygotowanie sprzętowe pod drogę oraz mały rekonesans terenowy pod Czarnym Stawem, który pozwolił na sprawdzenie przebiegu drogi.

W godzinach wieczornych spotkaliśmy Piotrka Sztabę, który zasugerował wszystkim zespołom wybierającym się na Kopę Spadową, aby zmienili godziny wyjścia na takie zeby pod ścianą zamiast o 9:00 znaleźć się ok 12:00 i dać ścianie pod okapami i w zacięciach trochę przeschnąć – wspinając się byliśmy wdzięczni Piotrkowi za dobrą radę.

W poniedziałek 13 sierpnia wyszliśmy ok. 9:00, szybki wpis w Moku i pod ścianą byliśmy w miarę szybko. Przed nami były jeszcze 2 zespoły, których celem były inne drogi (Pachniesz brzoskwinią oraz Milicjanci) , które niestety startowały z tego samego punktu co nasz, przez co wystartowaliśmy dopiero ok. 11:40.

Rozpoczęliśmy Wariantami Sztaby, które biegną na lewo od Pachniesz brzoskwinią kładącym się w lewą stronę zacięciem. Kilka haków sugeruje jak idzie droga, a jej przebieg jest bardzo dobrze widoczny. Pierwszy wyciąg za około V kończy się na przygotowanym stanowisku. Następnie odbijamy trochę w lewo, tam również znajduje się kilka wbitych haków które pomagają określić przebieg drogi. Na tym wyciągu, wycenionym na V+ (jest to raczej mocne V+) można się „porządnie rozgrzać”. Wariant kończy się tuż przed płytką za VI. Warianty Sztaby mają dwa bardzo ładne wyciągi i tą opcję zdecydowanie polecam jeżeli będzie ktoś chciał iść Skłodowskiego, wybór klasycznego wariantu skutkuje przejściem terenem za II a następnie za III i dopiero trzeci wyciąg jest „szóstkowy”. Jeszcze inną opcją jest wybór „Pachniesz brzoskwinią” za V, a potem terenem za III, tak więc w moim nasz wybór był właściwy.

Kolejny wyciąg w postaci płytki był już za VI, znajdziemy na nim sporo haków i mało miejsca by coś dołożyć, natomiast trzeba mieć sporo ekspresów oraz taśm, które można przerobić na ekspresy; praktycznie zużyłem wszystko co miałem. Wyciąg ma ok 30m i jest mało miejsc odpoczynkowych więc trzeba pójść z mocnym zapasem i zdecydowanie bez plecaka 😉 Po zakończeniu wyciągu i chwili odpoczynku kolejnym wyciągiem, który na nas czekał to trawers na nogach za V na lekko połogiej płytce pod okapem; zdecydowanie nie może tam być mokro, bo poruszamy się na stopieńkach i krawądkach.

Następnie czekały na nas dwa zacięcia, które można przejść na raz. My podzieliliśmy je na dwa wyciągi, aby lepiej rozłożyć nasze siły. Pierwszy wyciąg za V był lekko mokrawy więc całe szczęście, że wybraliśmy się później, trzeba na nim uważać, jeśli jest mokro może być różnie.

Następny wyciąg szybko wysycha, ale jest już za V+, chociaż kluczowy moment na sam koniec wydawał nam się raczej za VI ale może byliśmy już zmęczeni 😉

Następnie zostało nam już tylko przejść terenem III do zjazdów, według topo są 4 zjazdy, natomiast my zrobiliśmy 3: pierwszy 48m, kolejny 30m i ostatnie 2 połączyliśmy w jeden na pełną długość liny 60m.

Zjazdy skończyliśmy ok 20-ej, pod schroniskiem zameldowaliśmy się ok 21:30.

Wspin traktujemy jako bardzo udany, cel zrealizowany, natomiast Paweł, dla którego była to pierwsza droga po kursie taternickim, odnotował mega udany debiut.

Kolejnego dnia z uwagi na dobrą pogodę chcieliśmy zapoznać się z Kantem Klasycznym na Mnichu. Niestety z uwagi na późne przyjście do obozu, zostało nam niewiele czasu na regenerację.

Poszliśmy spać po przygotowaniu się do kolejnego dnia ok 24, pobudka była o 4:00, ze względu na konieczność zjechania z Mnicha najpóźniej około 12-ej, aby Paweł mógł zdążyć na pociąg.

Niestety brak regeneracji nie pozwolił nam na szybkie podejście pod drogę i oszpejenie się, co przełożyło się na godzinę opóźnienia. Wiedzieliśmy że zarówno po pierwszym jak i drugim wyciągu mamy możliwość zjazdów więc spróbowaliśmy.

Psycha nie pozwalała nam na zbyt dużo tego dnia ale udało się przejść 2 pierwsze wyciągi za V/V+ i tuż przed krótkim kawałkiem wyciągu za VI- zjechaliśmy. Oba wyciągi dały nam możliwość bardzo ładnego wspinania w zacięciach i rysach do którego na pewno wrócimy tam najszybciej jak się da.

Zdecydowanie polecam obydwie drogi, jednak zarówno na jednej jak i drugiej drodze wypada mieć dobre przygotowanie wspinaczkowe

Gdyby komuś było potrzebne topo lub dodatkowe info prosimy o kontakt.”

Tekst: Łukasz Watrak

Zdjęcia: Łukasz Watrak, Paweł Puchacz